- Będziemy robić wszystko co w naszej mocy. - usłyszałam to jak przez mgłę. wiedziałam, że mówią to każdemu. nie wiedziałam, że kiedykolwiek usłyszę takie słowa o swojej mamie. nie chciałam tego słyszeć. nie byłam jeszcze na to przygotowana. mam przecież dopiero 15 lat.
- Ona nie może odejść. Ona nie może odejść. - powtarzałam sobie szeptem. Była trzecia nad ranem, siedziałam na szpitalnej ławce i płakałam jak małe, bezbronne dziecko. Łza ciekła mi jedna za drugą.
- Kochanie. - rękawem starego swetra otarłam łzy. - Możesz wejść do mamy. - zerwałam się z ławki i podeszłam do taty. Przytulił mnie. Kolejne łzy wsiąkły w koszule taty. Wypuścił mnie z ramion. Oczami wskazał drzwi. -Bądź silna. - usłyszałam nim nacisnęłam klamkę.
Dwa głębokie wdechy.
I ruszyłam przed siebie. Gdy weszłam do sali, początkowo zobaczyłam tysiące kabli, kabelków i dopiero ją. Moją własną rodzicielkę. Wydawała się tak mała. Do całego ciała miała podłączone kable. Nigdy nie marzyłam o takim widoku.
- Wyglądam jakbym się zaplątała w węże, nie?
Oby dwie uśmiechnęłyśmy się. Choć wiedziałam, że to nie był najszczerszy uśmiech.
- Mamo. - Znowu poleciała mi łza. - Mamusiu. Tata nie chciał mi.. Nic mi nie powiedział, ale ja wiem, że to nie jest grypa. - nie umiałam złożyć składniowego zdania.
- Powinnaś wiedzieć. Musisz wiedzieć. - wzięła głęboki wdech i złapała mnie za rękę. Palce wpletła w moje i spojrzała w moje zaszklone oczy. - Tak, kochanie. To nie jest grypa. Nowotwór. Narazie nie ma przerzutów. - Już teraz płakałyśmy obie. Respirator zakłócał cisze. - Leki tylko dadzą mi czas na pożegnanie się z wami. - zaczęła po cichu. - Pati, masz już 15 lat. Będziesz musiała dać sobie rade. Dasz sobie rade. W końcu jesteś moją córką. - Położyłam głowę na jej klatce piersiowej. - Kuba, Ci pomoże. Starsi bracia zawsze pomagają.
- Kocham Cię mamo.
- Też Cię kocham Pati. - tata wszedł do sali.
- Kochanie, daj mamie odpocząć. Sama musisz się położyć.
- Nigdzie nie jade tato, chce tu być. - powiedziałam najbardziej stanowczo jak umiałam. Co jak co, ale zawsze moje musiało być na wierzchu, miałam to po mamie.
- Ale Kuba też chce porozmawiać z mamą. - To był argument nie do przebicia. Sama wiedziałam ile taka rozmowa znaczy. Jedna z ostatnich rozmów.
- Przyjadę jutro, obiecuje, mamo.
- Kochanie jeszcze chwile mam zamiar pozostać na tym świecie. - 'Jak ja ją kocham' pomyślałam.
- Jesteś najcudowniejszą mamą, mamo. Przyjadę do Ciebie jutro obiecuje. W sumie to już dzisiaj.
- Też Cie kocham.
Wyszłam z sali i szepnęłam tacie, że będę czekać w aucie. Łzy leciały mi teraz ciurkiem. Najważniejsza osoba w moim życiu ma odejść. I to nie długo. Nie mogłam sobie wyobrazić tego. Nie potrafiłam. Przypomniałam sobie moją ostatnią kłótnię z mamą, jak zwykle o błahostkę. Często się z nią kłóciłam, za często. Jest najlepszą przyjaciółką. no właśnie, jeszcze ' jest ' ale to niedługo ma się zmienić.
Tata wsiadł do samochodu. Widziałam, że jest mu ciężko, jak nam wszystkim. Bez słowa dojechaliśmy do domu, wrzucając torbę na ramię wysiadłam z auta, a tata pojechał z powrotem do mamy.
W domu już tylko zimny prysznic, aby upewnić się czy to nie sen. Czy to nie jest tylko cholerny koszmar. Koszmar mojego życia.
Na nocnej szafce leżał telefon. Nie wzięłam go ze sobą, ale to było nie istotne. Gdy zemdlała wzięłam tylko torbę i odrazu pojechaliśmy. 6 nieodebranych połączeń i 7 nowych wiadomości - Tomek. Wiem jak mnie kocha i zawsze sie martwi gdy nie odbieram telefonu.
' Nie jest dobrze. Jest źle. Koszmarnie źle. ' - wystukałam na klawiaturze, wsunęłam telefon pod poduszkę i zamknęłam oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz